Z naszego podwórka


Nauczyciel

Wrzesień 1984 roku. W szkole podstawowej nr 5 w Wodzisławiu Śląskim pojawił się nowy nauczyciel fizyki. Młody człowiek po studiach wyróżniał się wielkim entuzjazmem, nowym podejściem nawet do tak prozaicznych rzeczy jak pytanie, oraz darem opowiadania. Pewnego dnia zaproponował dodatkowe zajęciach, na których chciał nam pokazać jakąś ciekawą grę. Przyszliśmy sporą grupą... tak blisko 20 lat temu zaczęły się pierwsze zajęcia Go w Wodzisławiu Śląskim. Nauczycielem był oczywiście Jan Lubos.
Najważniejszą cechą każdego nauczyciela jest charyzma. To ona powoduje, że podąża za nim grono uczniów. Janek zaraził nas miłością do nowej gry. Z wypiekami na twarzy słuchaliśmy o samurajach, rozgrywających zaciekłe pojedynki na planszy, o starych mistrzach, o historii go.
Na tym etapie to było najważniejsze, zarazić bakcylem... teraz czekała go równie trudna rzecz, początkowe emocje przekształcić w głębsze uczucie, które da nam wytrwałość.
Czasami zastanawiamy się czy nauczyciel Go powinien być dobrym graczem. Według mnie nie musi - szczególnie w początkowym okresie - ba, wydaje mi się, że łatwiej uczyć podstaw graczowi słabszemu niż mocnemu. Idealnym rozwiązaniem byłaby grupa nauczycieli, którzy na poszczególnych etapach zajmowaliby się kolejnymi partiami uczniów. Oczywiście jak każdy inny wykładowca, tak i nauczyciel Go powinien zwracać uwagę na indywidualne cechy ucznia. Nie powinien tłumić jego rozwiązań, dawać możliwość wyboru, doprowadzać do dyskusji w sprawach konfliktowych, umieć słuchać, być w pewnym sensie kolegą. Myślę, że te cechy nie są obce Jankowi, z perspektywy lat uważam, że mimo swej siły, jest idealnym nauczycielem okresu początkowego.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której należy wspomnieć, pisząc o nauczycielu Go. Ma on do czynienia z rodzicami dzieci. Niejednokrotnie opowiada o walorach gry, o możliwościach, pozytywnych cechach wyrabianych przez grę, itp. Tu należy być bardzo uważnym… czasami zapominamy, że rodzice-opiekunowie nie są miłośnikami gry. Oczywiście nigdy nie zadowolimy wszystkich, np. po jednym z wykładów Janka do rodziców, spotkałem się z kompletnie różnymi opiniami, począwszy od bardzo dużego zaciekawienia, przez umiarkowane zainteresowanie, a na odrzuceniu skończywszy. Powinniśmy ograniczać nasze wypowiedzi do rzeczy najważniejszych, a na pewno nie wprowadzać słuchaczy w świat naszych przemyśleń, które dla nas są ciekawe, ale dla zwykłego niezwiązanego z Go człowieka, mogą być nudne czy też tchnąć domorosłą filozofią.

Nauczyciela mamy z głowy, zaczyna się ...

Rywalizacja

Powiedzmy sobie szczerze, bez rywalizacji gra nie miałaby sensu. Każdy sport charakteryzuje się rywalizacją, czasami z sobą samym, ale zawsze jakaś istnieje. Ja zaczynałem się uczyć na małej planszy 9x9. Wraz z kolegami prowadziliśmy zaciekłe pojedynki w czasie przerwy szkolnej w… gabinecie fizycznym. Ta rywalizacja nas motywowała, dzisiaj wygrywam ja, jutro on.
W czasie zajęć w przedszkolu niejednokrotnie zauważyłem, że dzieci z przyjemnością grały dopóty, dopóki miały szanse. Gdy siadały do partii z graczem silniejszym, chęci mijały, czy też wręcz nie chciały grać. Pojawiała się niedobra cecha - zrezygnowanie.


Podobną sytuację zauważyłem na mini zawodach w Bielsku, tamtejsze dzieci wręcz ze strachem wypowiadały się na temat grania z Zuzią Piela, która jest od nich dużo silniejsza.
I tu pojawia się kolejny problem, dzieci silniejsze również potrzebują przeciwników na swoim poziomie. Taką sytuację zaobserwowałem u swojej córki. Koleżanki i koledzy w przedszkolu nie byli dla niej odpowiednimi partnerami, w klubie przeciwnicy byli za silni, doprowadzało to do sytuacji, że nie miała ochoty na grę.
Jest to trudna sytuacja do pokonania, ideałem byłaby duża grupa dzieci o różnej sile, a to jak wiadomo jest trudne do zrealizowania.
Bardzo ważnym elementem w trakcie uczenia gry dzieci jest jak największa grupa początkowa. Dzieci uczą się nierówno, a przy dużej grupie, zawsze znajdą dla siebie odpowiedniego przeciwnika.
Należy pamiętać również o tym, że dorosły nie jest dla dziecka takim samym przeciwnikiem jak rówieśnik.

Awans na planszy

Naukę gry zawsze powinniśmy zaczynać na małej planszy. Nie piszę teraz o Atari Go (to w dalszej części).


Nawet dla dorosłego nauka na planszy 9x9 jest dobra. Z jednej strony rozpoczęcie gry od razu na dużej, wiąże się ze znudzeniem początkującego gracza, z drugiej, mała plansza ułatwia zrozumienie sytuacji, opanowanie podstawowych tesuji, liczenia. Kolejnym bardzo dobrym elementem powstałym poprzez rozpoczęcie nauki na małej planszy jest dążenie do gry na większej. Na co dzień spotykam się z sytuacją, gdy dzieci chciałyby grać na dużej planszy i to daje im motywacje. Z własnej nauki pamiętam jaką nobilitacją był "awans" na trzynastkę, nie mówiąc o "prawdziwej" 19x19.
Oczywiście jak to w życiu bywa nie ma złotego środka. Przykładem niech będzie znowu moja córka. Jej obecna siła waha się w granicach 22 kyu, jej ulubiona plansza to 13x13. Mniejszą jest nie zainteresowana, na większej się nudzi. Gra trwa zbyt długo i nie chce na niej grać. Zrozumienie tego zajęło mi zbyt wiele czasu, więc przestrzegam przed tym innych. Czasami dzieci, chociaż potrafią i wydaje się, że bardzo dobrze - jak na swoje możliwości - oceniają sytuacje na planszy, powinny grać na mniejszej. Przed rozpoczęciem gry z dzieckiem warto zapytać, na jakiej planszy chce grać.

Uczniowie grają i pojawia się pierwszy...

Zawód

Wspomniałem wcześniej, że w początkowym okresie mojej nauki na zajęcia przychodziła dość spora grupka dzieci. Pamiętam, że było nas około 20 osób. Po kilku miesiącach było nas kilku. Co było powodem? Oczywiście zniechęcenie grą, w którą się przegrywa. Każdy z nas miał etapy szybkiej i wolnej nauki, serii wygranych i przegranych. Najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy seria przegranych trafia się na początku nauki Kolejny przykład, tym razem Mariusz Ferenc i ja. W początkowym okresie Mariusz grał dużo słabiej ode mnie. Po około roku miałem kilka kyu mniej od niego, a następnie zatrzymałem się na około 8. Po kilku miesiącach zniechęciłem się, Mariusz był dużo wytrzymalszy, a przede wszystkim dla niego nie było problemów tam gdzie ja je miałem. Ja zrobiłem sobie kilkuletnią przerwę a Mariusz awansował na 4 dan :.
To niezwykła cecha Go, każdy ma swoje etapy, które przechodzi szybciej lub wolniej. Janusz Kraszek w swoim "Świecie Go" wspomina o graczu, który po rocznym okresie w okolicy 15 kyu awansował w następnym roku na 3 dan!
Oczywiście dla dorosłego jest to bardziej zrozumiałe niż dla dzieci, dlatego tak ważne jest to, co pisałem przy okazji rywalizacji, o jak największej grupie startowej.

Kolejnym elementem powodującym zniechęcenie jest...

System rankingowy

Coś, co jednego mobilizuje, innego zniechęca. Najwięcej w moim otoczeniu na ten temat mógłby powiedzieć Janek Lubos, który obok Krzysztofa Grabowskiego jest najbardziej obeznanym człowiekiem w Polsce w sprawach rankingu, a tworzenie różnego rodzaju wykresów na ich podstawie jest chyba jego hobby.
Dlaczego jedna osoba awansuje szybko a druga wolno, pozostanie tajemnicą. W ostatnim okresie namówiłem do nauki gry mojego kuzyna. Człowiek inteligentny, przez wiele lat grał bardzo dobrze w szachy, myślałem że awans do poziomu 10 kyu, to kwestia 3-4 miesięcy. Obecnie po prawie roku grania, męczy się w okolicach 17 kyu. Na szczęście nie zniechęca go to na tyle by zrezygnować, ale na pewno jest to stresujące. Osobiście miałem w ostatnim okresie przestój na poziomie 4 kyu, wiedziałem że jestem silniejszy, wygrywałem z przeciwnikami, ale co z tego? Ponieważ gram bardzo rzadko w turniejach, nie miałem okazji na awans, czekałem na to zbyt długo.
Jest jednak wiele osób, które rezygnują z gry, ponieważ zniechęcają się stałym poziomem. Jedynym rozwiązaniem są…

Zawody

Ułatwiają nie tylko poprawę rankingu, ale dodatkowo ułatwiają nawiązywanie nowych kontaktów, przyjaźni. To bardzo ważne szczególnie dla dzieci. Np. przed zawodami do cyklu "Czarnego Kamienia" często rozmawiamy ze Sławkiem Pielą czy nasze dzieci grają, jeśli Zuzia wie, że gra Klaudia i na odwrót, to dzieci biorą udział w turnieju.


Osobiście pamiętam, że wyjazd na zawody, to była wspaniała przygoda, na która zawsze czekałem, nawet wtedy, gdy był to wyjazd kilka kilometrów dalej. Być może były to inne czasy... Zabierajcie dzieci ze sobą na zawody, ale...
Należy pamiętać, że turniej bez handicapów może zniechęcać. Jeśli ktoś zna sposób w jaki można wytłumaczyć dziecku zasady macmahona, to proszę o kontakt ;-).

Bardzo polecam również klubowe turnieje drabinkowe, które pobudzają rywalizację wśród wszystkich graczy, nie tylko dzieci.

Nagrody

Tym razem coś do organizatorów. Dzieci potrzebują nagrody. Uwielbiają prezenty, a takie, które same wywalczą, w szczególności. W ubiegłym roku w Bielsku Białej organizowane były mistrzostwa polski juniorów. Z ambasady japońskiej otrzymaliśmy kilkanaście gadżetów, które miały być przeznaczone dla wygrywających. Okazało się, że są to jednak prezenty przeznaczone dla młodszych dzieci. Wraz ze Sławkiem postanowiliśmy rozdać je w grupie najmłodszej. Nie wiem jak inne dzieci, ale moje podopieczne były bardzo zadowolone.
Podobna sytuacja była w tym roku na turnieju międzyprzedszkolnym w Atari Go. Wszystkie dzieci dostały prezenty - nagrody. Dzięki temu sytuacja była bardzo miła, a dzieci zadowolone. Należy jednak pamiętać, że te dzieci które wygrywają, muszą być w jakiś sposób wyróżnione.
Świetnym prezentem dla maluchów (i nie tylko) są plansze, np. papierowe. Dzięki nim mogą próbować grać w domu z rodzicami, rodzeństwem. Takie nagrody udało nam się zorganizować w ubiegłym roku na turnieju mikołajkowym w przedszkolu gdzie wraz z Darkiem Targoszem prowadzimy zajęcia. Dzieci prócz tego otrzymały wafelki i napoje, największą nagrodą były uśmiechy na ich twarzach, a do klubu zaczął przychodzić chłopiec, który poznał zasady od swojego brata dzięki wygranej planszy.
Oczywiście na wszystko trzeba mieć pieniądze, czasami pomaga sponsor, czasami dobrowolna zrzutka na turnieju dla dorosłych :.

Małe dzieci

Wielu graczom marzy się by Go było popularne w Polsce tak jak np. w Japonii. Oczywiście jest to niemożliwe, setki lat tradycji robią swoje, ale możemy tą sytuację poprawić.
Od dwudziestu lat w Wodzisławiu Śląskim gramy w Go. Chciałbym powiedzieć, że Wodzisławianie wiedzą co to jest Go, niestety nie mogę. Jednakże w lokalnych gazetach pojawiają się artykuły na ten temat, organizowaliśmy mistrzostwa Polski, a nawet Europy… to wszystko daje stopniowe efekty…
Normalnie gramy w Miejskim Ośrodku Kultury, a ostatnio z okazji dnia Wodzisławia wystawiliśmy na zewnątrz stoły. W pewnym momencie po skończonej imprezie z domu kultury zaczęli wychodzić rodzice z dziećmi. Jedno dziecko widząc nas zapytało mamę - w co oni grają - w bierki - pada odpowiedź. Za chwilę inne dziecko zwraca się do mamy z tym samym pytaniem, a ta na to - grają w Go. Odwróciliśmy się ze zdziwieniem :.


Jak mówi stare Chińskie przysłowie, każdą drogę zaczynamy od pierwszego kroku.
Go nigdy nie będzie tak popularne jak np. piłka nożna, ale marzy mi się by było tak znane jak warcaby. Do tego potrzebne jest zaplecze, a najlepsze zaplecze to dzieci. Oczywiście dzieci nie poprawią naszego rankingu międzynarodowego od razu, ale za kilka(naście, dziesiąt) lat mogą.
W ubiegłym roku, gdy rozpoczynaliśmy zajęcia w przedszkolu, marzyło mi się by jedno dziecko z około 50-ciu zaczęło chodzić do klubu, chodzi trójka, a ja zmieniłem zdanie. W międzyczasie przeczytałem książkę Yasudy i spojrzałem na naszą prace z innej perspektywy.
Nie zależy mi na tym by trójka dzieci grała w Go jako silni gracze, chciałbym by wszystkie dzieci w Wodzisławiu wiedziały co to jest Atari Go, żeby umiały zagrać, a reszta przyjdzie sama. Spośród setki, dwu, trzech, tysiąca, zawsze znajdzie się grupka, która będzie robić to lepiej, z większym sercem.

I tu dochodzimy do sedna...

Atari Go

W Atari Go mogą grać dzieci od 4 lat. To nie przesada, moja młodsza córka, która w marcu skończyła 4 lata, daje sobie z tym radę.
Atari Go to wspaniały sposób na naukę dużej ilości osób. Nie chciałbym rozwodzić się tutaj na jak to robić, na pewno dużo lepiej zrobił to główny propagator Atari Go Yasuda Yasutoshi.
Polecam lekturę jego książki każdemu, kto pracuje z dziećmi. Po jej przeczytaniu nasunęły mi się dwa wątki: radość, jaką dzieciom daje gra, oraz kontakt, jaki gracze nawiązują między sobą.

Jak to wyglądało u nas...

Atari Go to wspaniała zabawa. Dzieci już od pierwszych zajęć cieszyły się grą. Z biegiem czasu pierwsza radość u części zanikała. Były grupki bardziej aktywne, oraz te mniej. Czytając Yasudę, zastanawiałem się czy u nas też były takie przypadki "zmiany osobowości dziecka" z zamkniętego w otwartego, cichego w dominującego, itp.


Szczerze mówiąc nie zauważyłem aż takich różnic, ale też mieliśmy kilka interesujących "przypadków". Opiszę dwa, które dla mnie były ciekawsze, oba "wypłynęły" w trakcie eliminacji na międzyprzedszkolne zawody organizowane w Bielsku. Ponieważ nasze przedszkole jest dużo większe od Bielskiego, postanowiliśmy zabrać około połowy dzieci, miała to być dla nich nagroda za pracę, zainteresowanie.
Eliminacje rozbiliśmy na dwa etapy, pierwszy - każde dziecko otrzymało po kilka prostych problemów, które rozwiązywało, drugi małe zawody.
Dzieci o których chcę napisać zaistniały już przy pierwszym etapie. Jedno to dziewczynka, zawsze cicha, gdzieś z boku, spokojna, małomówna. Szczerze mówiąc nie wyglądała na bardziej rozgarniętą, takie zwykłe, przeciętne dziecko. Jakie było moje zdumienie, gdy rozwiązała większość zadań i na tym etapie zajęła 2 miejsce. Drugie dziecko to chłopiec, używając określenia z Kubusia Puchatka, zawsze rozbrykany. Robił wszystko tylko nie to, co miał robić. Gdy dostał kartkę z problemami, stwierdził że bolą go ręce i nie ma siły. I Darek i ja byliśmy rozbawieni. Po tygodniu przyszliśmy na drugą część eliminacji. Obserwowałem dziewczynę. Po kilku ruchach wiedziałem, że pojedzie z nami, grała bardzo rozważnie, zaskakująco dobrze…
A nasz "Tygrysek"? Tym razem ręce go nie bolały, usiadł do deski i wygrał z chłopcem, który w części problemowej zajął pierwsze miejsce.

Dwoje dzieci, które różniły się kompletnie, a dodatkowo żadne z nich nie zapowiadało, że da nam tyle emocji.

Zajęcia prowadziliśmy dość nierówno. Pojawialiśmy się w przedszkolu raz, dwa razy na miesiąc. Oprócz naszych wizyt dzieci w czasie wolnym mogły do woli grać ze sobą, na półkach z grami leżały zestawy do Atari Go.
Nie prowadziliśmy jakiś specjalnych lekcji, ale staraliśmy się urozmaicać dzieciom zajęcia. Raz przychodziliśmy z planszą magnetyczną, innym razem dzieci grały w parach, robiliśmy zawody drużynowe, pokazaliśmy im problemy, dzieci miały swój wewnętrzny turniej.
Dodatkowo Darek nauczył maluchy kilku prostych słów po Japońsku, a na ostatnich zajęciach zrobiliśmy mały szoł przynosząc gadżety związane z tym krajem.
Rok minął, już teraz pani dyrektor zaprosiła nas na byśmy prowadzili zajęcia w przyszłym roku. Na zajęciach kończących rok przedszkolny otrzymaliśmy znaczki z napisem "Przyjaciel przedszkola". To i radość dzieci, to wystarczająca nagroda i motywacja na przyszły rok.

Zabawa była wspaniała, polecam wszystkim, ale...

Dzieci chcą grać dalej, naszym obowiązkiem jest zająć się tymi, którzy wychodzą z przedszkola. Od września planujemy rozpocząć zajęcia w podstawówce, do której większość naszych maluchów idzie. To nie jest jednak takie proste… nie chciałbym by dzieci na siłę miały wytłumaczone zasady prawdziwego go, chcę by przeszły do tego same… Już teraz widać, że część do tego zmierza. Podstawowy problem to fakt, że część dzieci zrobi to szybciej, część później, a my musimy prowadzić dwie grupy, jedną dla tych co grają w Atari Go, drugą dla "prawdziwych goistów".

Na zakończenie jeszcze jedna sprawa... czy Atari Go to rozwiązanie najlepsze?

Osobiście uważam, że gdy mamy do czynienia z dużą grupą dzieci, to rozwiązanie takie jest idealne. Jeśli chodzi o pojedyncze maluchy to tu jest trochę inna sprawa. Jeśli mamy tyle samozaparcia by czekać aż dziecko samo przejdzie z Atari Go do Go, to oczywiście jest to świetne rozwiązanie, jeśli jednak wiemy że braknie nam siły, lub gdy mamy do czynienia z ze starszymi dziećmi to proponuję naukę normalnego Go. Moja córka nauczyła się grać w Go w wieku około 6 lat. Mateusz Surma podobnie. Zarówno Klaudia jak i Mateusz, zaczęli grać w Atari Go znając już zasady prawdziwego Go. Mateusz jest rewelacyjnym graczem, Klaudia dużo słabszym, ale jak na swój wiek, też gra nieźle… nie ma złotego środka.

Naturalna metoda poznawania Go

Polecam artykuł Janka Lubosa na ten temat, musimy jednak pamiętać o jednym... jeśli decydujemy się na naukę dzieci Atari Go, to dajmy im czas by same przeszły do prawdziwego Go. Musimy pamiętać, że trwa to czasami długo. Jeśli wiemy że nie damy rady, spieszy nam się, chcemy już grać np. z naszymi dziećmi, to lepiej od razu nauczyć je normalnego Go.

Co dalej?

Zachęcam wszystkich do propagowania Go, a w szczególności Atari Go. Pamiętajcie, gdy będzie zaplecze, będzie też duża grupa silnych graczy.




Wodzisławski Klub Go
Wodzisławskie Centrum Kultury - Wodzisław Śląski
Zajęcia: czwartki 17:30-20:00
Kontakt: email GG Gadu-Gadu
stat4u